Aby ocalić jak najwięcej z dawnego charakteru domu, wyszukaliśmy na strychu kafelki z rozebranego pieca i zagrzebane pod innymi kaflami żelazne drzwiczki. Krzyś je idealnie wyczyścił i mimo swoich 130 lat wyglądają jak nowe. Nasi fachowcy podeszli do sprawy ze zrozumieniem i nawet się w tę "odbudowę" zaangażowali do tego stopnia, że chcieli wmurowywać jeszcze znalezione dekory w tym i innych pomieszczeniach. Poskromiłam ich jednak i oprócz atrapy pieca mamy tylko jeden kafel obok płyty ceramicznej.
Wiele ciekawych rzeczy przydarzyło się po drodze, niemal odkryć. Największym zaskoczeniem, były malowidła na suficie, które Kamil odsłonił podczas skrobania starej farby. Bardzo mi się podobały, chciałam je ocalić i pozostawić, ale niestety nie było to możliwe. Zostały zagipsowane, zagruntowane i zamalowane. Mnie pozostaly tylko zdjęcia i wymiary gdybym chciała je kiedyś odtworzyć.
Rozeta miała 114 x 40 cm, kolory zielony i czerwony. |
Na koniec, żeby nie zapomnieć, zdjęcia kuchni takiej jaką tu zastaliśmy :)