W ogrodzie powoli kończą się plony, jest jeszcze trochę cukinii, dyni i pomidorów. Olga poczęstowała mnie własnoręcznie wykonanymi suszonymi pomidorami i ich smak mnie zachwycił. Dokupiłam trochę na targu i pokrojone na ćwiartki, postanowiłyśmy wysuszyć na słońcu. Tak po włosku. Nie wiedziałam czy to zadziała, bo sorry taki mamy klimat, ale pomidorki pięknie usychają więc jutro wsadzimy je do słoików i zalejemy olejem.
Wzięłam się też za nalewki, zrobiłam mirabelkówkę i benedyktynkę, pamiątkę po ziołowych grządkach.
Do wizyty w naszym wiejskim domu dała się namówić rodzina, cieszę się że mogliśmy się spotkać, porozmawiać, tacy jesteśmy porozjeżdżani, że zawsze czuję niedosyt rodzinnych zjazdów.
27 lipca |
3 września |