czwartek, 28 lutego 2013

Błoto pośniegowe

Zima odpuszcza. Na początku tygodnia, wyjeżdżając z domu na Śląsk, byłam porażona wszechobecną bielą. Oczy odmówiły mi posłuszeństwa i musiałam wyszukać w samochodzie stare słoneczne okulary. Im bliżej Śląska, tym śniegu było mniej, a okulary stały się zbyteczne. Następnego dnia po bieli nie było tam śladu. Jednak u nas zima tak łatwo się nie poddała i dopiero teraz śnieg zaczyna się topić. Z białej imponującej pierzyny stał się ciężkim, wodnistym brudasem.

Mam teraz dużo pracy, nareszcie. Marzy mi się tylko, jako takie urządzenie gabinetu, bo na razie pracuję trochę "na kolanie", a właściwie na toaletce. Moje zabytkowe biurko stoi w przedpokoju, a nowy obrotowy fotel czeka na nie samotnie na górze.
Dorwałam też dzisiaj naszego sąsiada, generalnego wykonawcę robót remontowych w naszym domu. Obiecał, że lada chwila nadejdą położyć, znienawidzone przez wszystkich, stare poniemieckie kafle w przedpokoju. Omówiliśmy też naprawę i wykończenie mostka przed naszą furtką. To efekt remontu gminy, która zleciła pracę przy pogłębianiu rowów w całej wsi. Dostaliśmy nowe betonowe kręgi, ale niestety nasz betonowo - trawiasty podjazd został zrujnowany i pozostała po nim tylko kupa błota, przez którą Krzyś przerzucił zaimprowizowaną drewniana kładeczkę. Teraz trzeba to wszystko ubić i elegancko wyłożyć kamienną kostką.



poniedziałek, 18 lutego 2013

Ramiona goryla


Rozpoczęły się ferie i wreszcie doczekałam się wizyt w nasileniu podobnym jak w lecie. Przyjechały moje przyjaciółki, w domu rozbrzmiewały rozmowy dzieci, psy i koty znalazły się w centrum zainteresowania. 


Musiałam zdystansować się do mojej pracy, zająć się życiem towarzyskim i chociaż czasami było ciężko, potrzebowałam tego oddechu. Znowu jak w lecie wybraliśmy się do Czech, wreszcie zaczęłam po kilkuletniej przerwie jeździć na nartach. Odkryłam dawno przez innych odkrytą miejscowość Lipova Laznie, gdzie stoki są w sam raz dla mnie, a po sezonie zimowym może uda się znaleźć baseny termalne. 
Zima w tym roku jest taka jak onegdaj bywało, jest dużo śniegu, większy lub mniejszy mróz, szadź i na drodze szklanka.
Wszyscy narzekają ale ja widzę zalety, bo jest pięknie, bo można przypomnieć sobie te narty, bo wreszcie można dać upust umiłowaniu do sztucznego futra. Prawdziwego nienawidzę z miłości do zwierząt. Ale sztuczne owszem, więc wyciągam kołnierz ze sztucznego rudego lisa, czapkę i szal ze sztucznego srebrnego, a teraz jeszcze dołączyły do tej kolekcji futrzane rękawki, które dostałam w prezencie. Okazuje się, że to w tym sezonie hit,  zwany ramionami goryla.
Mój stary czarny płaszczyk za sprawą futerek, kominów, szalików i innych wynalazków zyskuje nowe oblicze. Nie jest tak pięknie jak na zdjęciu z wybiegu, ale przynajmniej mniej nudno.