czwartek, 26 listopada 2015
Przytul Babę
Nasze szczeniaczki po wystawieniu ich na olx-e poszły jak woda. Okazuje się, że na prowincji jest duże zapotrzebowanie na średniej wielkości, kudłate czarne pieski. Ludzie, którzy po nie przyjeżdżali robili na nas bardzo dobre wrażenie, wyglądali na kochających zwierzęta. Ostatnia panienka, zabierając Roxi oświadczyła nawet, że będzie z nią spać. Tacy odważni, to nawet my nie jesteśmy, żeby spać z psami podwórkowymi.
Krzyś jest jednak coraz bardziej zakochany w swojej pozostawionej pupilce, Babie. Spać z nią raczej nie zamierza, ale już zaplanował dla niej miejsce w domu, koło lustra w przedpokoju. Na razie nie dostąpiła tego zaszczytu, bo jak to trzymiesięczny szczeniak, wszystko obgryza. Zatem lustro mogłoby wcześniej, zanim posłuży za zaciszny kącik, zostać nadgryzione. Z resztą nie pierwszy raz, wcześniej zabrał się za niego wieki temu, mój pies Natan. Przez długi czas lustro stało uszkodzone, aż w końcu naprawiłam je stolarską masą z trocin i pomalowałam. Wygląda teraz jak nowe, więc unikamy małych ząbków i biedna Babusia musi spać w budzie. Źle tam nie jest, materac wellness i podwójne ocieplenie robią swoje i dorosłe psy po prostu budę uwielbiają! Deuter nawet warczy gdy próbuje się go stamtąd wywabić.
Mała ma wielki apetyt, uwielbia mięsko, każdego dnia wydaje się większa. To chodząca radość życia, inteligencja i niespożyty animusz. Ma kosmate futerko i oczka jak pluszowy miś, człowiek nie może się powstrzymać aby nie złapać jej na ręce i nie tulić się do tej ciepłej przytulanki. Ona jednak wcale tego nie lubi, wygina się, chce biegać i broić.
wtorek, 27 października 2015
Szczenięta
Koniec sierpnia, wrzesień i październik to był trudny czas, spotkały nas choroby z którymi musieliśmy się zmierzyć. We wrześniu nagle urodziły nam się również szczeniaczki, zawsze chciałam mieć pieski od urodzenia, ale teraz często brakuje mi dla nich czasu. Na szczęście im są starsze tym bardziej potrafią się sobą zająć, spędzając całe dnie w ogrodzie, buszując wśród liści. Urocza jest ta gromadka, biegnąca za swoją mamą lub za człowiekiem. Cztery małe ogonki merdają radośnie, maluchy stają na dwóch łapkach usiłując dostać się na ręce. Będąc na nich od razu chcą być z powrotem na ziemi by dokazywać z rodzeństwem.
Dzień po narodzinach, 15.09 |
Noworodki |
Prawie dwutygodniowe |
Dwutygodniaki |
3,5 tygodnia |
Ok. 4 tygodni |
Banda czworga |
Ponad pięciotygodniowe |
Prawie 6 tygodni |
Dziś z mamą Maszą |
My name is Baba |
sobota, 15 sierpnia 2015
Wianek
Fala upałów i gorączka żniw odmieniły nasz wiejski krajobraz. Wprost nie byłam w stanie obojętnie przejechać obok naszych pagórkowatych pól pokrytych malowniczymi okrągłymi snopkami i ciągnęło mnie do ich obfotografowania.
Zdjęcia zdjęciami, ale na polach z bliska zaczęły mnie kusić resztki zbóż, uschnięte trawy i inne zielska. Myśl o dożynkach skrystalizowała się w koncepcję zbożowego wieńca, który mógłby zawisnąć na drzwiach naszego domu. Zabrałam się za zrywanie i wkrótce sierpniowy bukiet był gotowy.
Zanim jednak zabrałam się za wicie, okazało się że nadchodzi Święto Matki Boskiej Zielnej, więc wianek po dodaniu kwiatów i ziół idealnie będzie się nadawał do poświęcenia. Jak przystało na ludowe zwyczaje, umówiłam się z moją sąsiadką Krysią na wspólne wyplatanie wianka i układanie bukietu. W dwójkę ogarnęło nas istne natchnienie, w ruch poszły bukszpany, paprocie, słoneczniki, róże, lawendy, znane i nieznane listki, gałązki, kuleczki. Przejrzałam ogródek ziołowy i niechciane dotąd kwiaty w które poszły zioła, okazały się kolorową i pachnącą ozdobą. Wkrótce nasze dzieła były gotowe. Wianek który właściwie zrobiła Krysia, a ja tylko dałam know how i surowiec, zachwycił mnie swoją urodą.
Wycieczki do ogródka ziołowego zasiały w mojej głowie ziarno zwane nalewką benedyktynką. Robiłam ją w zeszłym roku i na przepis natrafiałam co jakiś czas wertując szpargały. Teraz jednak nie mam pojęcia gdzie jest, przejrzałam internet i bloga, nie znalazłam. To przeglądanie dało mi jednak obraz tego jak bardzo obecne lato różni się od ubiegłego. Nie ma wiśni, papierówki są w stopniu śladowym, a śliwki usychają na drzewach. Susza daje się we znaki. Za to mamy więcej ogórków i pomidorów a cukinia, ona zawsze jest niezawodna. W zeszłym przetwarzałam ją w wersji sałatkowej z curry. Teraz zabrałam się za cukiniowo - morelowy dżem, wyszedł kwaskowy i cytrusowy, bardzo dobry.
Przepis:
http://www.weganka.com/2015/08/dzem-z-cukinii-i-moreli.html
W spiżarni leżakuje już nalewka z dziurawca, czeka na jesień, bo podobno koi smutki po utracie lata. Ponieważ teraz we współudziale ze słońcem powoduje plamy na skórze, nie można jej zażyć na bieżące troski. Trudno, muszę odnaleźć receptę na benedyktynkę, ona jest dobra na wszystko.
Zdjęcia zdjęciami, ale na polach z bliska zaczęły mnie kusić resztki zbóż, uschnięte trawy i inne zielska. Myśl o dożynkach skrystalizowała się w koncepcję zbożowego wieńca, który mógłby zawisnąć na drzwiach naszego domu. Zabrałam się za zrywanie i wkrótce sierpniowy bukiet był gotowy.
Zanim jednak zabrałam się za wicie, okazało się że nadchodzi Święto Matki Boskiej Zielnej, więc wianek po dodaniu kwiatów i ziół idealnie będzie się nadawał do poświęcenia. Jak przystało na ludowe zwyczaje, umówiłam się z moją sąsiadką Krysią na wspólne wyplatanie wianka i układanie bukietu. W dwójkę ogarnęło nas istne natchnienie, w ruch poszły bukszpany, paprocie, słoneczniki, róże, lawendy, znane i nieznane listki, gałązki, kuleczki. Przejrzałam ogródek ziołowy i niechciane dotąd kwiaty w które poszły zioła, okazały się kolorową i pachnącą ozdobą. Wkrótce nasze dzieła były gotowe. Wianek który właściwie zrobiła Krysia, a ja tylko dałam know how i surowiec, zachwycił mnie swoją urodą.
Wycieczki do ogródka ziołowego zasiały w mojej głowie ziarno zwane nalewką benedyktynką. Robiłam ją w zeszłym roku i na przepis natrafiałam co jakiś czas wertując szpargały. Teraz jednak nie mam pojęcia gdzie jest, przejrzałam internet i bloga, nie znalazłam. To przeglądanie dało mi jednak obraz tego jak bardzo obecne lato różni się od ubiegłego. Nie ma wiśni, papierówki są w stopniu śladowym, a śliwki usychają na drzewach. Susza daje się we znaki. Za to mamy więcej ogórków i pomidorów a cukinia, ona zawsze jest niezawodna. W zeszłym przetwarzałam ją w wersji sałatkowej z curry. Teraz zabrałam się za cukiniowo - morelowy dżem, wyszedł kwaskowy i cytrusowy, bardzo dobry.
Przepis:
http://www.weganka.com/2015/08/dzem-z-cukinii-i-moreli.html
W spiżarni leżakuje już nalewka z dziurawca, czeka na jesień, bo podobno koi smutki po utracie lata. Ponieważ teraz we współudziale ze słońcem powoduje plamy na skórze, nie można jej zażyć na bieżące troski. Trudno, muszę odnaleźć receptę na benedyktynkę, ona jest dobra na wszystko.
piątek, 31 lipca 2015
Natura
Jest połowa wakacji i rozpoczęły się żniwa z warkotem wszelkich rolniczych maszyn. Jest bardzo sucho, nasionka dojrzały i zżółkły. Każdego dnia pola pustoszeją i zmieniają się widoki.
Pogoda jest teraz idealna, świeci słońce ale nie ma upału, to rzadkość, zazwyczaj jest albo zimno albo skwar. Jutro sobota, wreszcie upragniony odpoczynek i może chwila na opalanie! Muszę wykorzystać tę sprzyjającą aurę zanim powrócą osłabiające temperatury.
Zwierzaki są w siódmym niebie, biegają po polach, śpią na dworze, towarzyszą nam w pracach na podwórku i w ogrodzie.
Udało mi się dzisiaj wyciągnąć Krzyśka na spacer po pracy, przecież są żniwa, musimy sprawdzić co się dzieje! Łaziliśmy przed siebie aż do polanki, na której byłam pierwszy raz, coś takiego, myślałam, że w naszej wsi znam już wszystko. A na polance pasły się trzy ślicznoty, młode byczki. Trochę groźnie wyglądały, ale przyglądaliśmy się sobie nawzajem z wielkim zainteresowaniem.
W końcu jeden z nich postanowił znam się lepiej przyjrzeć i pogalopował w górę, w naszą stronę. Masza zaczęła szczekać a nas ogarnęa lekka panika. Jednak była to przyjacielska wizyta i byczek okazał się być słodziakiem.
Dzięki temu zrobiłam mu kilka portretów:
Dotykałam jego wielkiego nochala, wilgotnego jak u psa. Pomyśleć, że są hodowane na mięso, serce się kraje. W takich chwilach pragnę być weganką a wołowiny nie wzięłabym do ust za żadne skarby!
Pogoda jest teraz idealna, świeci słońce ale nie ma upału, to rzadkość, zazwyczaj jest albo zimno albo skwar. Jutro sobota, wreszcie upragniony odpoczynek i może chwila na opalanie! Muszę wykorzystać tę sprzyjającą aurę zanim powrócą osłabiające temperatury.
Zwierzaki są w siódmym niebie, biegają po polach, śpią na dworze, towarzyszą nam w pracach na podwórku i w ogrodzie.
Udało mi się dzisiaj wyciągnąć Krzyśka na spacer po pracy, przecież są żniwa, musimy sprawdzić co się dzieje! Łaziliśmy przed siebie aż do polanki, na której byłam pierwszy raz, coś takiego, myślałam, że w naszej wsi znam już wszystko. A na polance pasły się trzy ślicznoty, młode byczki. Trochę groźnie wyglądały, ale przyglądaliśmy się sobie nawzajem z wielkim zainteresowaniem.
W końcu jeden z nich postanowił znam się lepiej przyjrzeć i pogalopował w górę, w naszą stronę. Masza zaczęła szczekać a nas ogarnęa lekka panika. Jednak była to przyjacielska wizyta i byczek okazał się być słodziakiem.
Dzięki temu zrobiłam mu kilka portretów:
Dotykałam jego wielkiego nochala, wilgotnego jak u psa. Pomyśleć, że są hodowane na mięso, serce się kraje. W takich chwilach pragnę być weganką a wołowiny nie wzięłabym do ust za żadne skarby!
wtorek, 30 czerwca 2015
Westwerk
W czerwcu zaszła u nas wielka zmiana, zaczął działać salon okien i firma Krzysia otworzyła podwoje! Hmm, to zapomniane słowo byłoby dobrą nazwą, wg PWN to "okazałe, dwuskrzydłowe drzwi" dokładnie takie jak mamy w ofercie. Nasza nazwa jest mniej oczywista, lecz bardziej "architektoniczna": Westwerk, tajemnicze słowo wymawiane przez niektórych "łestłerk", bo teraz wszystko jest z angielska. Ale nasza nazwa czyta się tak jak pisze i oznacza skrzydło zachodnie (w bazylice), więc tylko symbolicznie wiąże się z charakterem działalności.
Zapraszamy do Kłodzka! (przy okazji można zwiedzić twierdzę, mamy ją za plecami :)
Drzwi podnośno - przesuwne HS, szkło i aluminium |
Okno drewniane rzeźbionymi detalami i okiennicami |
Okno drewniane z rzeźbionymi elementami i szprosami |
Okno drewniane z dwoma rodzajami podziałów wewnętrznych oraz żaluzjowymi okiennicami zamykanymi na korbkę |
Biuro |
niedziela, 21 czerwca 2015
Noc świętojańska
Te kwiaty czerwcowe, te róże i jaśminy, ten zapach... Dni są takie rozkosznie długie a noce tak krótkie i ciepłe. Cały rok czekam na ten czas, obietnicę lata, eksplozję kwiatów i liści.
W warzywniaku wyrosły wszystkie odmiany sałaty: rzymska, lodowa, lollo bianco, lollo rosso, rukola. Są przepyszne, wystarczy odrobina fety, dobry winegret i lekkie danie gotowe. W ogródku ziołowym też jest szaleństwo rozrostu, zapachu i urodzaju. W naszych zupach, pastach i sosach lądują ogromne pęczki majeranku, oregano, bazylii, tymianku i pietruszki. Okazuje się, że ten przepych nie dominuje nad smakiem dania lecz wydobywa jego najlepsze walory. Zaczęły się też truskawki i czereśnie. Chociaż słońca nie ma tak dużo jakbyśmy chcieli, to w tych małych owockach jest pyszna słodycz i boski aromat. Dziś zrobiłam właśnie konfiturę truskawkowo - czereśniową podziwiając jej kolor, melanż czerwieni i żółci, zatopiony w lepkim purpurowym soku.
Parę dni temu wybrałyśmy się z mamą na zbiory kwiatów czarnego bzu, z którego musimy co roku wyprodukować zapasy buteleczek z syropem. Wszyscy uwielbiają ten kwiatowy napój a jego walory zdrowotne otrzymują gratis.
Czarny bez jest chyba jedyną rośliną wykorzystywaną przez nas dwa razy, wiosną i jesienią. Sama nie wiem co wolę, przezroczysty syrop z kwiatów, czy czarną marmoladę zrobioną z owoców bzu odciętych od poczerwieniałych baldachimów.
Nasze zbiory skończyły się spotkaniem oko w oko z młodym byczkiem, który wypasał się opodal. Prawdziwe wiejskie klimaty. Byłam uzbrojona tylko w aparat fotograficzny i zastanawiałam się czy użyć lampy błyskowej w roli odstraszacza. Bałam się że to może tylko zdenerwować to łagodne zwierzę, więc wybrałam postępowanie mieszczki i przebiegłam koło niego z piskiem!
W domu przybyła nowa "lokatorka" czyli dwuosobowa sofa Ektorp z Ikei w pokryciu w różowo - szare paseczki. Przycupnęła obok swojej trzyosobowej siostry Ektorp w kolorze szarym i wygląda pięknie! Dodatkowo komponuje się z bukietami róż w blado różowym kolorze, taki oto z niej mebel na lato.
niedziela, 31 maja 2015
Jublilatka
Stało się, w maju minęły moje okrągłe urodziny, w tym wieku raczej nie mówi się które. Choć liczba ta wywołuje u mnie niemiłe dreszcze, to garden party które z tej okazji wyprawiłam bardzo się udało. Przyjechali moi najbliżsi, przywieźli mi cudowne prezenty, byli tacy mili dla mnie. Chociaż bardzo się przejmowałam menu, wystrojem, po prostu wszystkim, to warto urządzać takie imprezy, spotkać się, pośmiać, porozmawiać. Wdzięczna im jestem za przybycie i nastrój który wspólnie stworzyliśmy. Chciałabym to powtórzyć, ale nie będę czekać kolejną dekadę, tylko zorganizuję za trzy lata urodziny Krzysia.
Goście się rozjechali, a do nas wróciła codzienność. Urządzamy lokal w Kłodzku, jest już przemalowany na szaro i stoją w nim ścianki działowe, w których zamontowane zostaną okna na ekspozycję. Jeszcze trzy dni i wszystko będzie gotowe.
Moim nowym pomysłem jest uwolnienie psa sąsiadów z łańcucha. Niewiele da się zrobić ale przynajmniej odpinam go co parę dni i wyruszamy na długi spacer po okolicy. Dzięki temu poznałam drugą stronę naszej wsi, która okazała się całkiem inna od naszej. Bardziej strome są tam pola i dzięki temu zachowały się dzikie łąki nie zaorane przez rolników, którzy muszą zasiać i zebrać dosłownie z każdego skrawka ziemi. Ale te pola grożą przewróceniem się ciągnika, więc zostawiono je w spokoju, szaleją tam koniczyny, chabry i maki.
Moja przyjaciółka Miśka, biega z wywieszonym jęzorem, uszczęśliwiona chwilami wolności. Co jakiś czas podbiega i wpatruje się we mnie z autentyczną miłością, a mnie serce się kraje, że tak niewiele mogę dla niej zrobić.
Subskrybuj:
Posty (Atom)