Martwię się trochę o swoją pracę, życie na wsi i prowadzenie dużego domu, nie sprzyjają rozwojowi zawodowemu. Zawsze jest tu coś do zrobienia, przetwory, porządki, pranie, gotowanie, gotowanie dla zwierząt, wyprowadzanie psów, chodzenie po mleko, przetwarzanie mleka, zrywanie owoców, zbieranie warzyw i inne trudne do ogarnięcia zajęcia. Mama, Olga i ja bezustannie coś robimy, a ciągle jest jeszcze tyle do zrobienia. Mąż dba o ogród i to też nie ma końca.
Nastał czas śliwkobrania. Mamy aż pięć drzew z węgierkami, więc ciągle zbieramy i przetwarzamy bądź rozdajemy. Cieszę się, że wszyscy moi przyjaciele, rodzina i znajomi będą w zimie jeść nasze śliwki! Jedna z osób chętnych na nasze węgierki, przyjaciółka mojej mamy, podała mi godny polecenia przepis na powidła dla leniwych lub zapracowanych. Ponieważ otrzymała ten przepis od kogoś ze swojej rodziny pochodzącego z kresów, nazwałam go:
Powidła po wileńsku:
Wydrylowane węgierki (pełny po brzegi garnek, najlepiej z grubym dnem)
Cukier do smaku (ok. 20 dag)
Śliwki postawić na gazie, na bardzo małym ogniu. Przykryć pokrywką. Nie mieszać! Po 15 min., zdjąć pokrywkę i wstrząsnąć garnkiem. Pozostawić odkryte na ok. 4 godziny. Nadal nie mieszać! Po tym czasie spróbować i dosłodzić do smaku. Od tego momentu, mieszając gotować około 40 minut, do godziny. Wrzące przełożyć do słoików. Odwrócić do góry dnem. Nie ma potrzeby pasteryzować.