Od początku roku niebo jest zasnute chmurami, dni są bardzo krótkie i mam wrażenie że robi się ciemno już około piętnastej. Pola spowija mgła, pada śnieg.
Świat też jakby przysnął po szaleństwie przedświątecznych zakupów, sylwestrowych fajerwerkach i gorączkowych zamówieniach na koniec roku. Miałam tyle pracy, a teraz nagle cisza, spokój... Trudno się przyzwyczaić.
Przestawiam się zatem na inne tory, myślę o renowacji mebli, które potulnie czekają poupychane po kątach, z ubytkami, odrapaną farbą, śladami po kornikach. Wymyślam smakołyki, którymi mogłabym obdarować sąsiadów, którzy pomogli mi przed Świętami. Wreszcie się odrobię. Wygląda to jak postanowienie noworoczne.
W sobotę był u nas ksiądz po kolędzie. Bardzo było miło, jak sąsiedzka wizyta. Opowiadał nam o sobie, o księżach z okolicy, o atrakcjach turystycznych, pytał o nas skąd jesteśmy i jak dajemy sobie radę w nowych warunkach. Obiecał nam wgląd w księgi parafialne abyśmy mogli odszukać tych, którzy mieszkali tu przed nami, dowiedzieć się coś o ludziach którzy wybudowali ten dom i w czyje ręce przechodził.
Nie chciał wziąć od nas pieniędzy, bo się remontujemy. Musiałam je dać w niedzielę na tacę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz