Wybudowała go w XIX w. niderlandzka księżna Marianna Orańska, postać niezwykła, która za sprawą burzliwych wydarzeń w swoim życiu, właściwie nie mogła w nim zamieszkać. Jej mąż, najmłodszy syn króla Prus, sam nie stronił od romansów. Jednak gdy dowiedział się o związku Marianny z byłym lokajem i koniuszym oraz na wieść o jej ciąży, wypędził wiarołomną żonę nie zważając na to, że jest matką czwórki jego dzieci. Księżna otrzymała zakaz pobytu na terenie Prus, nie dłuższy niż jedną dobę. Aby móc doglądać pałacu w Kamieńcu nabyła posiadłości w należącej wówczas do Austrii, odległej o 10 km Bilej Vodzie. Podczas krótkich wizyt nie mogła jednak wchodzić do pałacu głównym wejściem. Z wybrankiem swojego serca była do końca jego życia, a po śmierci zostali pochowani w jednym grobie. Nie ma na nim jednak wzmianki o ukochanym księżnej, widocznie jej rodzina chciała wymazać go z pamięci.
Pałac Marianny Orańskiej w tamtych czasach był miejscem pełnym harmonii, piękna i zbytków. W parku znajdowały się wodospady, fontanny i strumienie, a wnętrza pałacu urządzone były z niezwykłym przepychem. Podobno wyceniano go na równowartość trzech ton złota, podobno w stajniach konie przeglądały się w ozdobnych, kryształowych lustrach...
Druga wojna światowa obeszła się z pałacem bezlitośnie. Dzieła sztuki rozkradziono, a Armia Czerwona na odchodnym podpaliła pałac, strzelając do każdego kto chciał go ratować. To co ocalało pozabierali okoliczni mieszkańcy, socjalistyczne władze kazały rozebrać kafle i sztukaterię, a piękne marmury posłużyły jako budulec Pałacu Kultury w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz