niedziela, 1 kwietnia 2012

Początek

Przenieśliśmy się ze zgiełku miasta na wieś. Nagle wszystko się zmieniło, nasz styl życia, potrzeby i my. Początki tutaj to wielki chaos, cały dobytek w workach i kartonach, palenie w węglowym piecu (ja nie umiem!) i gorączkowe decyzje od czego zacząć remont. Ciągłe dyskusje, sprzeczki, nieporozumienia, bo każde z nas ma swoją wizję. Po paru dniach przyjechała ekipa elektryków, pomyślałam że dla nas to łatwizna. Kilka gniazdek w każdym pokoju i lampa na suficie. Nic z tego... ja pragnę żyrandoli, mąż kinkietów. Na koniec to ja mam decydować o wszystkich gniazdkach... dorobiłam się!
Powoli przywykamy do fachowców w naszym życiu. Po elektrykach nadeszli hydraulicy, zamiast czterech obcych facetów w domu, mam teraz siedmiu. Mąż ciągle w pracy, bo ktoś przecież musi zarabiać na ten dom! A ja znowu muszę podejmować decyzje, w tematach o których nie mam pojęcia. Jaka ma być długość kaloryfera w sypialni? Czy w korytarzu ma być jeden kaloryfer czy dwa?? Do tego wzięłam się za gotowanie, więc codziennie głowię się znad menu dla siedmiu panów, takim żeby się nie narobić i żeby było pożywne. Moje pomysły to fasolka po bretońsku, żurek z kiełbaską i pulpeciki z pieczarkami... dalej chyba będę musiała poszukać inspiracji.
Ja sama bardzo się zmieniłam, z wielkomiejskiej damulki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stałam się wyobrażeniem komunistycznego hasła: "kobiety na traktory". Buty na mega obcasie i platformie zamieniłam na kalosze w kwiatki, a biurowy dress code na wyciągnięty polar i stare dżinsy.
Dobrze, że chodzę do kościoła, raz na tydzień przydają mi się ubrania z poprzedniego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz