Nasze psy jakoś dały radę go zaakceptować a poza tym okazał się mało kłopotliwy. Cały dzień gdzieś łazi, wraca tylko na kolację, przeraźliwie się o nią dopominając. Mieszka między dechami z naszej zerwanej podłogi, wciska się między nimi, w coś w rodzaju norki.
Za to z Redem zaczęły się kłopoty, chodzi na panienki i wraca cały pogryziony. Ostatnio nawet przyprowadził swoją wybrankę, która okazała się wielką, spasioną suką i dodatkowo przy okazji amorów zagryzła sześć kur sąsiadki. Teraz leczę go trzymając na łańcuchu, bo każda forma wolności kończy się powrotem do ukochanej, która nawiasem mówiąc tak go załatwiła.
Żeby nie było tak sielsko i wiejsko, na nasze podwórko wkradł się też element egzotyczny. Ni stąd ni zowąd, na owocowych drzewach, rozpoczęła akrobacje piękna, wielka papuga. Najpierw została przyuważona na jabłoni, potem przeniosła się na czereśnię, a mnie udało się ją sfotografować na śliwie. Niestety chyba ją spłoszyłam, bo odleciała zaraz potem w nieznane, niszcząc nasze mrzonki o udomowieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz