piątek, 29 czerwca 2012

Nocne opowieści


Prace wykończeniowe zaczęły się wreszcie posuwać w przyzwoitym tempie, chociaż praca odbywa się tylko późnym popołudniem, aż do nocy. Bardzo mi to odpowiada, mogę sobie spokojnie pracować i dopiero jak skończę, zajmuję się remontem. Dodatkowo mój sąsiad okazał się prawdziwym gawędziarzem, każdej nocy, po zakończeniu pracy, snuje opowieści o mieszkańcach naszej wsi, o dramatycznych przypadkach z kroniki swojej pracy budowlańca i na inne najróżniejsze tematy. Lubię tego słuchać ale odbija się to na długości mojego snu i rano wstaję nieprzytomna. Jednak okna w dwóch pokojach mamy już oprawione, parapety osadzone i gładzie częściowo położone. W weekend wybieramy się wybierać farby, wreszcie na horyzoncie pojawiają się dwa gotowe pomieszczenia.

środa, 27 czerwca 2012

Oczy szeroko zamknięte

Zrobiłam sobie zestaw kibica: kanapki z sałatą prosto z grządki, szynką i pomidorem oraz koktajl z białego rumu, coca coli i limonki. Oglądam mecz, nie myślę o niczym.
Nie do wiary jak wiele ma się w sobie optymizmu, który tylko czeka żeby dać mu szansę. Postanowiłam podchodzić do mojego remontu zgodnie z dewizą mojej koleżanki, że "należy przechodzić przez problemy z zamkniętymi oczami". Przestałam myśleć o cwaniaku, który robił nam sufity, ale wiem że ja mu jeszcze pokażę! Muszę jednak na razie sobie odpuścić, a potem, na spokojnie dam mu wycisk.
Nad moją głową na piętrze, wrze praca. Sąsiad wezwał posiłki, czyli własną córkę i razem skrobią stare farby aż do oryginalnej niemieckiej sprzed 100 lat. Okazuje się, że wówczas nie było mody na jasne kolory, ściany okazały się, w jednym pokoju ciemno bordowe, a w drugim ciemno niebieskie. Obie mają ciekawy delikatny roślinny rzucik. Aż szkoda, że nie da się tego uratować. Jeden pokój zostanie dziś zagruntowany, a w drugim już powstają gładzie. Trzeba też odtworzyć łuki w oknach, zasłaniając bruzdy po wyrwanych oknach skrzynkowych, płytą gipsowo - kartonową.



Pozostałe pokoje wyglądają jak składy mebli, staroci i rzeczy znalezionych. Można się do wszystkiego przyzwyczaić, ja zaczynam się czuć nieswojo w eleganckich i posprzątanych domach moich znajomych. Remont to mój naturalny ekosystem.


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Sarajewo

Dom wygląda jak świeżo po wojnie, dosłownie wszystko jest odrapane, zryte i niedokończone. Wykonawcy sufitów odeszli nagle po zrobieniu części prac i otrzymaniu zaliczki, co nas porządnie przygnębiło. Jesteśmy w punkcie, gdy wydaje się, że wszystko jest nie tak jak miało być. 
Na szczęście został jeszcze z nami nasz sąsiad, który robi tynki razem z pracownikiem. Postawił od razu diagnozę, że sufity są źle zespolone i że są pęknięcia na łączeniach płyt. Trzeba zrywać szpachlę i kłaść na nowo klej. Jego zdaniem gość od sufitu uciekł jak zobaczył, że będzie musiał sam po sobie poprawiać. Sąsiad wysłał swojego pracownika do tynkowania, a sam postanowił... zrobić elektrykę. I tak nagle i niespodziewanie, mamy wszędzie prąd! Wesoło dyndają nieosłonięte żarówki i piękna nowa lampka w kuchni, której też nikt przedtem nie potrafił uruchomić.

Pokój 1

Pokój 2

Gabinet

Sypialnia

Łazienka

czwartek, 21 czerwca 2012

Wieczory we mgle

Ruszyły prace remontowe. Teraz powstają sufity z płyty gipsowo - kartonowej, od jutra rozpocznie się skrobanie ścian i tynkowanie. Po dłuższej przerwie, trudno mi się na nowo przyzwyczaić do jeszcze większego rozgardiaszu, do podejmowania decyzji w sprawach o których nie mam pojęcia, do ciągłego przenoszenia naszego dobytku. Pragnę jednego wykończonego pomieszczenia! 
Na szczęście jest jeszcze zewnętrzna strona naszego domu. Pogoda nie rozpieszcza, ale jest ciepło i przyjemnie, pomimo przelotnych deszczy. Dziś okolica otuliła się malowniczą mgłą.



Wraz z psami odwiedziłam też rabatki mojego męża. Pomidory są na razie wielkości orzechów ale już pachną zniewalająco. Zieleń na grządkach przybiera wszelkie możliwe odcienie.




wtorek, 19 czerwca 2012

Noc czerwcowa


Wreszcie jest piękna pogoda, prawdziwy czerwcowy upał. Nawet noce są gorące. To takie unikalne zjawisko w naszym klimacie, że chciałoby się zatrzymać takie chwile na dłużej. Obfitość późnej wiosny nastała też w polu i w ogrodzie, wszystko stało się niesamowicie bujne, zielone i pachnące.




środa, 13 czerwca 2012

Złoty środek

Strasznie się  męczę w tym zastoju w remoncie, w tych piachach na posadzce i poharatanych przez instalatorów ścianach. Szukam ludzi, którzy mogliby mi zrobić sufity, tynki i kafelki. Poprzednia ekipa kafelkarzy, w chwili gdy musieliśmy przerwać wszystko ze względu na przedłużającą się produkcję okien, znalazła inną dużą budowę i ciągle obiecuje przybycie, ale wcale dla nas nie ma czasu. Czuję się jak autor książki, którą przeczytałam instruktażowo przed przeprowadzką: "Rok w Prowansji". Jego też wszyscy robotnicy wystawiali do wiatru. W końcu wpadł z żoną na pomysł, by wyprawić przyjęcie dla fachowców wraz z żonami. To podziałało, dokończyli wszystko migiem, by móc się pochwalić małżonkom. Niestety nie widzę możliwości przeniesienia tego świetnego pomysłu na rodzimy grunt, choćby z racji tego, że nam końca prac wcale nie widać i musiałbym zaproponować tę imprezę chyba na późną jesień.
Przybywają więc różni nowi potencjalni wykonawcy, każdy radzi co innego, każdy ma swoją koncepcję materiałową i cenową. Tak jak zawsze wysoka jakość oznacza wysoką cenę, próbuję więc znaleźć złoty środek. Na jednym zaoszczędzić a na drugie wydać. Najgorsze jest to, że są to prace trwałe i jeśli coś będzie źle zrobione, to nie bardzo da się poprawić. Tak się z nimi wszystkimi poumawiałam, że boję się, że będę miała trzy ekipy równocześnie w przyszłym tygodniu.


Tylko ogród żyje swoim życiem, dojrzały już czereśnie, a jaśmin pachnie jak na czerwiec przystało.


niedziela, 10 czerwca 2012

Lampki

Ten czerwiec nie jest najpiękniejszy. Nawet gdy dzień zaczyna się pełnym słońcem, to koło południa wszystko przygasa, napływają szare chmury i robi się ponuro. W tak dużym i starym domu nie jest to bez znaczenia, bo aby nagrzać ok 40 - sto centymetrowe mury, trzeba naprawdę porządnego upału. Zawsze jestem ubrana na dwa sposoby, na dworze w krótki rękawek i szorty, w domu w sweter, spodnie i skarpety. Wieczorami najchętniej czytam gazetę przykryta wełnianym kocem. Specyfika tego miejsca jest sławna w okolicy, sąsiedzi mówią że starsza pani paliła w piecu, nawet podczas lipcowego skwaru, a sprzedawca opału (trafiliśmy na tego samego przez przypadek), wspomina ją z łezką w oku jako najlepszą klientkę.
Powoli uruchamiamy naszą nową instalację elektryczną. Idzie to opornie, ponieważ zmieniliśmy elektryków, ale jest już rzecz najważniejsza, czyli zewnętrzne oświetlenie domu, upragniony konik mojego męża. Zaordynował mechanizmy zmierzchowe w lampkach oświetlających front oraz tył domu i chociaż nie jest to zbyt oszczędne rozwiązanie, wygląda bardzo ładnie. 

Widok od ulicy
i od podwórka

wtorek, 5 czerwca 2012

Piaskowa babka

Zaraz po przeprowadzce, w marcu, wszystko było bardzo stresujące. Negocjacje, stałe kontakty z obcymi ludźmi w domu i praca fizyczna powodowały, że przestaliśmy myśleć o jedzeniu. Każdego dnia byliśmy smuklejsi. Niby trochę się martwiłam, bo jestem zwolenniczką zdrowego trybu życia, ale w końcu nic tak nie odmładza jak szczuplejszy wygląd. Ledwo jednak opuściła nas gromada specjalistów, zaczęliśmy się oddawać kulinarnym przyjemnościom. Niedawno odkryłam ciekawe połączenie, piaskowej babki z surowymi truskawkami.


Prosta piaskowa babka

Składniki:
1 szklanka mąki tortowej
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1 szklanka cukru
1 kostka margaryny
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 jajka

Wykonanie:
Całe jajka z cukrem utrzeć na puszystą masę. Dodać mąkę z proszkiem do pieczenia. Na końcu rozpuścić margarynę i powoli wlewać gotującą się do ciasta.
Piec w temperaturze 200 st.C przez 40 min.

Można polukrować, można do masy dodać bakalie. Ja zagryzałam ją truskawkami i myślę, że tak sprawdza się najlepiej. Nie muszę dodawać, że nie jesteśmy już szczupli. Jest tak zimno, że gromadzeni kalorii jest chyba konieczne, tym się pocieszam.


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Lek na całe zło

Pojechaliśmy dziś do miasta. To było tym razem traumatyczne doświadczenie, zderzenie z sądownictwem. Ludzka podłość i chciwość w połączeniu z opieszałością sądu, zmiażdżyły po raz kolejny moją wiarę w ludzi i w sprawiedliwość. Jechałam do domu przepełniona smutkiem i wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie dziś pocieszyć, że dzień jest stracony. Jednak gdy weszłam na nasze podwórko, zobaczyłam dziko cieszące się psy i otoczył minie spokój tego miejsca, od razu poczułam się lepiej. Po raz kolejny przypomniała mi się wyczytana w internecie myśl: "Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta", tak to moje motto. Chcąc zapomnieć o tym koszmarze, oddałam się lekturze niedawno odkrytego czasopisma, dla ludzi takich jak ja, którzy zwiali z miasta, czyli dwumiesięcznika "Country". Harmonia poruszanych w nim tematów dotyczących wnętrz, pasji i przyrody, doskonale pasowała do otaczającego mnie świata, mojego nowo - starego domu i ogrodu.




piątek, 1 czerwca 2012

Mamy okna

Wreszcie doczekaliśmy się na okna! Wczoraj nastawialiśmy się psychicznie na nowy najazd fachowców i zabrakło nam czasu na przełożenie naszych worków i pudeł w bezpieczne miejsca. Ponieważ mąż zamówił okna dość daleko od nas, ok. 3 godziny jazdy, powiedział mi, że będą 9.00. Skąd ta pewność? Nie wiem. Niestety fachowcy jak to oni, są nieprzewidywalni. Zjawili się o 7.20. Ja jak zwykle o tej porze w piżamie i szlafroku... Dostaliśmy zatem speeda i w godzinkę przerzuciliśmy wszystko. Panowie na szczęście nie musieli czekać, bo zaczynali od łazienki, która od zawsze jest w remoncie i nic w niej dla nas do zrobienia nie ma.
W sumie okazali się niezwykle mało absorbujący. Ledwo minęło południe a już byli po robocie. Zostawili wprawdzie trochę pracy dla mojego męża, ale przecież jest w oknach specjalistą, wiec będzie mógł się zrealizować. Wycinanie pianki montażowej i wkładanie zaślepek jest jeszcze przed nami, ale nowe okna i tak są piękne. Wykonane z najwyższej jakości PCV, idealnie odtwarzają charakter starych.

Okno wczoraj i dziś
Popołudnie minęło nam na zachwytach i omawianiu dalszych etapów remontu. Nasze psy natomiast zajęły się pożytecznymi pracami, czyli przepłaszaniem nornic z ogrodu. Polega to na tym, że głównie Redo wykopuje w sadzie dziury a Masza, która nie bardzo się na tym zna, właściwie mu tylko asystuje. Ponieważ trochę ją to nudzi rzuca się na niego uwalanymi w ziemi łapami i sprawia, że jego biszkoptowe futerko jest całe posklejane błotem. Tak czy siak, oba psy przedstawiały pod wieczór dość opłakany widok i jutro dzień zaczynamy od kąpieli.