Wreszcie doczekaliśmy się na okna! Wczoraj nastawialiśmy się psychicznie na nowy najazd fachowców i zabrakło nam czasu na przełożenie naszych worków i pudeł w bezpieczne miejsca. Ponieważ mąż zamówił okna dość daleko od nas, ok. 3 godziny jazdy, powiedział mi, że będą 9.00. Skąd ta pewność? Nie wiem. Niestety fachowcy jak to oni, są nieprzewidywalni. Zjawili się o 7.20. Ja jak zwykle o tej porze w piżamie i szlafroku... Dostaliśmy zatem speeda i w godzinkę przerzuciliśmy wszystko. Panowie na szczęście nie musieli czekać, bo zaczynali od łazienki, która od zawsze jest w remoncie i nic w niej dla nas do zrobienia nie ma.
W sumie okazali się niezwykle mało absorbujący. Ledwo minęło południe a już byli po robocie. Zostawili wprawdzie trochę pracy dla mojego męża, ale przecież jest w oknach specjalistą, wiec będzie mógł się zrealizować. Wycinanie pianki montażowej i wkładanie zaślepek jest jeszcze przed nami, ale nowe okna i tak są piękne. Wykonane z najwyższej jakości PCV, idealnie odtwarzają charakter starych.
Okno wczoraj i dziś |
Popołudnie minęło nam na zachwytach i omawianiu dalszych etapów remontu. Nasze psy natomiast zajęły się pożytecznymi pracami, czyli przepłaszaniem nornic z ogrodu. Polega to na tym, że głównie Redo wykopuje w sadzie dziury a Masza, która nie bardzo się na tym zna, właściwie mu tylko asystuje. Ponieważ trochę ją to nudzi rzuca się na niego uwalanymi w ziemi łapami i sprawia, że jego biszkoptowe futerko jest całe posklejane błotem. Tak czy siak, oba psy przedstawiały pod wieczór dość opłakany widok i jutro dzień zaczynamy od kąpieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz