Strasznie się męczę w tym zastoju w remoncie, w tych piachach na posadzce i poharatanych przez instalatorów ścianach. Szukam ludzi, którzy mogliby mi zrobić sufity, tynki i kafelki. Poprzednia ekipa kafelkarzy, w chwili gdy musieliśmy przerwać wszystko ze względu na przedłużającą się produkcję okien, znalazła inną dużą budowę i ciągle obiecuje przybycie, ale wcale dla nas nie ma czasu. Czuję się jak autor książki, którą przeczytałam instruktażowo przed przeprowadzką: "Rok w Prowansji". Jego też wszyscy robotnicy wystawiali do wiatru. W końcu wpadł z żoną na pomysł, by wyprawić przyjęcie dla fachowców wraz z żonami. To podziałało, dokończyli wszystko migiem, by móc się pochwalić małżonkom. Niestety nie widzę możliwości przeniesienia tego świetnego pomysłu na rodzimy grunt, choćby z racji tego, że nam końca prac wcale nie widać i musiałbym zaproponować tę imprezę chyba na późną jesień.
Przybywają więc różni nowi potencjalni wykonawcy, każdy radzi co innego, każdy ma swoją koncepcję materiałową i cenową. Tak jak zawsze wysoka jakość oznacza wysoką cenę, próbuję więc znaleźć złoty środek. Na jednym zaoszczędzić a na drugie wydać. Najgorsze jest to, że są to prace trwałe i jeśli coś będzie źle zrobione, to nie bardzo da się poprawić. Tak się z nimi wszystkimi poumawiałam, że boję się, że będę miała trzy ekipy równocześnie w przyszłym tygodniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz