środa, 25 października 2017

Złota pigwa


Nadeszła jesień raczej w pochmurnej i deszczowej postaci niż ta złota polska. Chociaż październik, jak co roku, ofiarował nam kilka na prawdę pięknych, słonecznych dni, srebrzących się nićmi babiego lata. Wystąpił też niesamowity wysyp grzybów, można się było ich i najeść i zamrozić i przetworzyć. Teraz w kuchni pysznią się dwa wielkie słoje wypełnione suszonymi prawdziwkami. Uwielbiam zarówno zapasy jak i potrawy z dodatkiem borowików.


Można powiedzieć, że tylko grzyby, cukinie i patisony obrodziły tego roku, poza tym wszystkiego jest mało. A najmniej owoców. Węgierki to nie mieliśmy chyba ani jednej, pigwy trochę zaowocowały ale od razu się psuły, jeszcze na drzewku, a jabłka chociaż zaspokoją nasze potrzeby, to jest to jedna dziesiąta tego co zazwyczaj.
Ponieważ cenię pigwę, jej niesamowity zapach i walory zdrowotne, od razu zabrałam się za robienie nalewki, marmolady w połączeniu z jabłkami oraz soku. Niemal od razu się przydał, bo się przeziębiłam i łykam sobie tę pachnącą witaminę C w płynie.
Naszych pigw by nie wystarczyło, ale na szczęście znajomy gospodarz z Niedźwiedzia ma jej mnóstwo, można ją zbierać z ziemi i zrywać. Jeszcze się wezmę za suszenie na zimową herbatkę, bo sok wymaga bardzo dużo czasu a nawet siły fizycznej. Elektryczna maszynka ledwo pociągnęła te twarde i zbite owoce. A potem jeszcze wyciskanie przez gazę, słodzenie i pasteryzacja. 

https://www.doradcasmaku.pl/przepis/333639/sok-z-pigwy-na-zime.html#recipe_content


Październikowe ozdoby: Pazie królowej