czwartek, 27 grudnia 2012

Pierwsza wiejska Gwiazdka


Nadeszło nasze pierwsze Boże Narodzenie w nowym domu. Poprzedził je gorączkowy remont salonu, nerwowe sprzątanie i gotowanie. Bardzo chcieliśmy z wszystkim zdążyć i pięknie wszystkich ugościć. Niezbyt się to udało, bo za dużo na siebie wzięliśmy, w zbyt krótkim czasie. Więc z opóźnieniem, poprzedzonym poszukiwaniami opłatka, zasiedliśmy do naszej rodzinnej Wigilii z obydwoma mamami, Czesiem, Olgą i babcią. Był barszczyk i grzybowa, ryby, kapusta, pierogi z kapustą i grzybami, sałatki i kompot z suszonych owoców. Do tego rozpływający się w ustach tort z orzechów włoskich zrobiony przez mamę, keks i pierniczki - leśne zwierzątka. Przy okazji wypróbowałyśmy wyszukany przez Olgę sposób na zmiękczenie świątecznych pierniczków. Przeddzień włożyłyśmy do pojemnika z nimi, pokrojone na cząstki jabłko. To naprawdę działa, twarde jak z gipsu pierniki odmieniły się w miękkie miodowe pychotki.

I tak dzięki Świętom w ekspresowym tempie mamy gotowy kolejny pokój, szarotkowy salon. Zawisł wreszcie nasz najpiękniejszy kryształowy żyrandol, pierwszy zakup do nowego domu, który dziesięć miesięcy przeleżał na dnie szafy.


Stary kredens, który kupiliśmy wraz z domem, wrócił na swoje miejsce, pełniąc funkcję dekoracyjną i użytkową zarazem. Wreszcie rozpakowuję do niego to co nie zmieściło się w kuchni.


Drugi z zabytkowych pieców odzyskał blask i należytą oprawę. Podczas Wigilii zapaliliśmy za jego metalową kratą kilka świec i tak bez węgla i brudzenia, igrały w nim żywe płomienie.


piątek, 21 grudnia 2012

Wielki błękit

Przyszła zamówiona przeze mnie w internecie lampa z piór do pokoju w błękicie i jest pierwszym konkretnym elementem przyszłego wystroju. Chciałabym urządzić ten pokój w kolorach niebieskim, białym i turkusowym. Drewniane meble pomaluję białą bejcą, a stare krzesła kryjącą farba akrylową.

Lodowy brzask Duluxa okazał się idealnym tłem dla naszego zabytkowego pieca, jest teraz jeszcze piękniejszy.




Nie do wiary, że do niedawna ten pokój wyglądał jakby przetoczyła się przez niego jakaś bitwa, miał odrapane ściany, zgniłą podłogę i inne mankamenty.

Stara zniszczona podłoga została wyrównana płytami OSB i ukryta pod panelami Dąb Śląski

wtorek, 11 grudnia 2012

Do serca przytul psa


Dzień stał się tak krótki, że jak wampir wychodzę z domu tylko po ciemku. Na popołudniowy spacer z psami idę w całkowitych ciemnościach potykając się o bruzdy ziemi na polach i zapadając się w śniegu. Pada cały czas, a ja boję się wyjechać moim autem bez ABSu i spędzam tu całe dnie, z których każdy jest łudząco podobny do poprzedniego. Wiejski dzień świstaka.




Dobrze że mam tu moje psy i koty, ja jestem ich całym światem a one moją rozrywką i pocieszeniem. Tu nie ma czasu na nudę, bo zawsze jest coś do posprzątania i ktoś do nakarmienia. 










 
 
Dodatkowo rozpoczęła się nowa tura remontu. Kolejny pokój mamy już gotowy. Ze względu na kolorystykę, jasny turkus i biel, został nazwany śródziemnomorskim. Teraz trwają prace przy salonie. Na ścianach powstają gładzie, a my przymierzamy się do paneli i tak na Święta jest szansa, że będzie już gotowy.
Poza tym świat mieszkańców naszej wsi kręci się wokół rodziny i zwierząt. Po przeczytaniu artykułu o Chinach i Konfucjuszu, przeanalizowałam jak mieszkają moi tutejsi sąsiedzi. Prawie w każdym domu, na moim odcinku wsi, żyją obok siebie trzy, a czasami nawet cztery, pokolenia. Nikomu, podobnie jak wyznającym filozofię wschodu, nie wydaje się dziwne mieszkać z rodzicami i dziadkami. To chyba najbardziej różni wieś od miasta, gdzie takie życie staje się, ze względu na metraż i architekturę wnętrz, niemożliwe.


Maleństwo sąsiadów, mała Bella

Wracając do zwierząt, to namówiłam moją sąsiadkę, która miała zamiar wziąć szczeniaka, aby wzięła suczkę a nie psa. Odkąd mam Maszę, widzę jak duży wpływ ma płeć na charakter zwierzęcia. Na nią zawsze "można liczyć", na spacerze krąży wokół mnie, zawsze stara się zrozumieć intencje człowieka. Redo chadza własnymi ścieżkami, znika nie wiadomo gdzie, a dodatkowo nie sprawdza się w roli przytulanki.



poniedziałek, 19 listopada 2012

Rów

Do tej pory nie dało się zauważyć jakiejkolwiek aktywności gminy w naszej wsi, aż wreszcie nadszedł ten dzień i zaczęto oczyszczać rowy przed naszymi domami. U sąsiadów jakoś szło, ale u nas wszyscy się zafrasowali. Poprzedni właściciele poszerzyli to co można nazwać mostkiem przed naszą furtką i to dodatkowe poszerzenie częściowo się zapadło. Woda przepływała słabo, a sąsiad mieszkający za nami zaczął się obawiać, że wstrzymywana zacznie mu podchodzić pod dom. Wezwał zatem na interwencję wójta. Ten, po wielu telefonicznych debatach, sprowadził koparkę i zamówił betonowe kręgi.


Po usunięciu około półmetrowej warstwy ziemi wyłoniły się kamienne poniemieckie płyty i plątanina korzeni lipy, która rośnie przed domem. Łopata koparki wyrywała wszystko, a ja coraz bardziej obawiałam się o przewyższające dom drzewo.





Po odjeździe koparki do akcji wkroczyli ludzie z łopatami. Brodząc w kaloszach usuwali mniejsze kamienie, resztki korzeni, szlam i liście. Jutro zostaną zamontowane betonowe kręgi, ale dziś nasz dom oddziela od ulicy fosa z rwącą mętną wodą i malowniczo zwisającymi resztkami korzeni.

wtorek, 13 listopada 2012

Piekny listopad w Kamieniu Ząbkowickim

Nasz dom usytuowany jest na zróżnicowanym terenie i jadąc do każdej miejscowości w okolicy, zawsze zjeżdża się z górki lub na nią wjeżdża. Ta cecha sprawia, że większość wsi i miasteczek wygląda bardzo malowniczo. Jednak prawdziwym odkryciem okazał się położony niedaleko Kamieniec Ząbkowicki. Przejeżdżając przez niego przez przypadek, odkryłam wychylające się zza drzew imponujące pałacowe wieże. Już wcześniej mówiono mi, że w Kamieńcu jest pałac, ale wyobrażałam go sobie jak wszystkie pałace w okolicznych wsiach, czyli zapuszczone i podupadłe budowle, z lokatorami odziedziczonymi po PGR-ach. Pałac w Kamieńcu okazał się być niezwykły, pięknie odnawiany wygląda jak wybudowany wczoraj, a ponadto jest ogromny, pełen ciekawych niespodzianek architektonicznych i tajemniczości.





Wybudowała go w XIX w. niderlandzka księżna Marianna Orańska, postać niezwykła, która za sprawą burzliwych wydarzeń w swoim życiu, właściwie nie mogła w nim zamieszkać. Jej mąż, najmłodszy syn króla Prus, sam nie stronił od romansów. Jednak gdy dowiedział się o związku Marianny z byłym lokajem i koniuszym oraz na wieść o jej ciąży, wypędził wiarołomną żonę nie zważając na to, że jest matką czwórki jego dzieci. Księżna otrzymała zakaz pobytu na terenie Prus, nie dłuższy niż jedną dobę. Aby móc doglądać pałacu w Kamieńcu nabyła posiadłości w należącej wówczas do Austrii, odległej o 10 km Bilej Vodzie. Podczas krótkich wizyt nie mogła jednak wchodzić do pałacu głównym wejściem. Z wybrankiem swojego serca była do końca jego życia, a po śmierci zostali pochowani w jednym grobie. Nie ma na nim jednak wzmianki o ukochanym księżnej, widocznie jej rodzina chciała wymazać go z pamięci.

Pałac Marianny Orańskiej w tamtych czasach był miejscem pełnym harmonii, piękna i zbytków. W parku znajdowały się wodospady, fontanny i strumienie, a wnętrza pałacu urządzone były z niezwykłym przepychem. Podobno  wyceniano go na równowartość trzech ton złota, podobno w stajniach konie przeglądały się w ozdobnych, kryształowych lustrach...
Druga wojna światowa obeszła się z pałacem bezlitośnie. Dzieła sztuki rozkradziono, a Armia Czerwona na odchodnym podpaliła pałac, strzelając do każdego kto chciał go ratować. To co ocalało pozabierali okoliczni mieszkańcy, socjalistyczne władze kazały rozebrać kafle i sztukaterię, a piękne marmury posłużyły jako budulec Pałacu Kultury w Warszawie.




poniedziałek, 5 listopada 2012

Z jabłek

Listopad. Niestety, powoli drzewa ogałacają się z liści, a nasz ogród nie jest już pięknością w kwiecie wieku ale podstarzałą panią Jesienią. W niedzielę postanowiliśmy zebrać resztę jabłek z  szarej renety. Piękne okazy leżały w ogromnych ilościach na ziemi, groziło im zmarnowanie i zgnicie. Na drzewie dzielnie trzymały się ostatnie dorodne sztuki, pamiątki lata.


Te pokaźne zbiory sprawiły, że w wolnych chwilach myślę głównie o tym jak przetworzyć jabłka i wbrew pozorom nie jest to wdzięczny owoc. Ile można zrobić słoików z jabłkami do szarlotki? W końcu lubię też inne ciasta... A na obiad? Z ryżem nie przepadam, więc zapiekanka z jabłkami odpada. Przepuściliśmy z 10 kg przez sokowirówkę i pasteryzowaliśmy soki. Zrobiłam też ocet jabłkowy przy okazji dowiadując się od doktora google, że to doskonały kosmetyk na lśniące włosy i szczupłą figurę. Wystarczy szklaneczka octu rozcieńczonego wodą po zbyt obfitym posiłku i sprawa załatwiona. Podobno ocet jabłkowy był sekretem urody Kleopatry.



Ocet jabłkowy:
Jabłka
Woda
Po jednej łyżce cukru na każdy litr wody

Jabłka pokroić ze skórką ale bez gniazd nasiennych. Zalać woda z cukrem, przykryć gazą, spiąć gumką i odstawić na 4 tygodnie. Po tym okresie zlać do butelek przesączając przez sitko z gazą.
Potem można pić na czczo napój: Szklanka wody z jedną łyżeczką miodu i dwoma łyżeczkami octu.

wtorek, 30 października 2012

Pupile

Jeszcze tydzień temu było pięknie, świeciło słońce, zakwitał ozimy rzepak, można było poczuć powrót lata. Teraz z dnia na dzień obniżyła się temperatura i spadł śnieg. Pokrył nasze podwórko i ogród, a także resztę niezerwanych jabłek na drzewach. Żółte kwiaty w rabatach przed drzwiami ugięły się pod jego ciężarem. Pola pod białą pokrywą zaczęły wyglądać żałośnie.

Musiałam zabrać jedyne podwórkowe zwierzę, małą kulawą kotkę, do domu. I teraz mam w domu dwa psy i dwa koty. Niestety, nie jest dzięki temu weselej... Redo cały czas warczy na małą, bo poznał ją już jako dorosłego kota i nie akceptuje. Mała jest okropnie gruba, nie wiadomo czy z powodu obżarstwa, czy ciąży. Stawiam na to drugie i wieczorami walczę z psami, żeby dały jej święty spokój. Za dnia staram się trzymać całe towarzystwo na zewnątrz, aby nie zwariować i móc coś zrobić. Koty dają sobie tak naprawdę radę i beze mnie. Warczą i fukają na psy i na siebie nawzajem, nie ma między nimi miłości i przywiązania do stada.
Oglądałam dziś dokument o Facebooku. Na początku omówiono koncepcję i idee, pokazano twórców i ich opinie, a potem był już tylko biznes. Jaki FB ma pomysły na umocnienie swojej pozycji, na podniesienie wartości giełdowej, a na koniec jak zarabia na reklamach i grach. Tak, gry były dla mnie odkryciem. W filmie pokazano dorosłych ludzi, którzy uczestniczyli w grze z animacjami o wyglądzie pokemonów. To ich pupile, które żyły w ich wirtualnym życiu, w wirtualnych domach i ogrodach. Wszystko w takiej grze jest na sprzedaż, za prawdziwe pieniądze kupuje się komputerowy świat. Płaci się nawet za kupy owych pupili, a jeden z uczestników zmajstrował "kaczą kupę" (czyli żółtą z dziobem) i był z niej tak niezmiernie dumny, że postanowił ją upublicznić uiszczając kwotę dwóch dolarów. Czy Ci ludzie nie uświadamiają sobie, że "życie jest gdzie indziej"?
Poczułam się szczęśliwa, że nie siedzę na Facebooku po cztery godziny dziennie jak pytani Amerykanie, że mam czas i możliwość użerać się z prawdziwymi pupilkami i bezpłatnie zajmować się ich odchodami.


poniedziałek, 22 października 2012

Nareszcie babie lato


W Rzymie było wczoraj 29 st. C, ludzie kąpali się w morzu i opalali, to podobno "słynne rzymskie babie lato". U nas na wsi było podobnie, upalny letni dzień w środku jesieni. Do szczęścia brakowało tylko morza, ale mamy chociaż góry na wyciągnięcie ręki. 




Nitki babiego lata wplatały się nam we włosy, łaskotały ręce i zaczepiały się o obiektyw aparatu. Okolica prezentowała się wspaniale w oślepiającym słońcu, nadstawialiśmy na promienie nasze twarze i ramiona, a psy szukały zapamiętale myszy i nornic. Nagle pojawiło się stadko saren, pierwsza wypatrzyła je Masza i pobiegła w szaloną pogoń. Martwiłam się i o sarenki i o małą, że nie trafi z powrotem z lasu, ale wróciła cała i zdrowa, lekko zziajana.


wtorek, 16 października 2012

Odnawianie drzwi

Kiedy się przeprowadziliśmy do tego domu, po obejrzeniu drzwi wejściowych, doszliśmy do wniosku, że trzeba je wymienić, bo stare, bo nieszczelne, bo zniszczone. 
Z czasem jednak przyzwyczailiśmy się do nich, a i koszty związane z wymianą przestały wchodzić w grę. Od frontu mamy drzwi dwuskrzydłowe, porządne drzwi zewnętrzne tego rodzaju kosztują fortunę. 
Zabraliśmy się więc za renowację, na początek tych od podwórka. Musieliśmy zaopatrzyć się z tej okazji w przyzwoity sprzęt do renowacji (mamy tu jeszcze mnóstwo mebli do odnowienia), aby móc je opalić a potem wyszlifować. Postanowiliśmy zmienić też ich kolor, z wszechobecnej w tym domu musztardy, na mocną zieleń.


Przez te ponad sto lat, szybki w drzwiach się powytłukiwały i zostały wymienione jak popadło, prawie każda była inna. Mój mąż zabawił się w szklarza, kupił pocięte szkło, wszystkie wymienił i zakitował.

Klamki a także staroświeckie okucia zawiasów zostały oczyszczone, drzwi wyglądają teraz szlachetnie i elegancko, a my jesteśmy zadowoleni, że nie poszliśmy na łatwiznę, tylko uratowaliśmy porządną, starą stolarkę.

niedziela, 14 października 2012

Cenna ekologia

Chociaż jest już połowa października, w naszej okolicy jakby czas się zatrzymał, drzewa i trawa nadal są zielone. Na jabłoni dzielnie trzymają się jabłka, chociaż mąż ciągle z nimi walczy, chcąc uchronić je przed przemarznięciem. W nocy jest bardzo zimno, a rano na trawie srebrzy się szron.



Praca idzie mi tu średnio, coraz częściej myślę o zmianie zajęcia.  Marzy mi się ekologiczna uprawa lub hodowla, chociaż im bardziej poznaję wiejskie realia, tym częściej wydaje mi się to strasznie pracochłonne i mało opłacalne. Ostatnio sąsiadka przyniosła mi kaczkę. Oczywiście nieżywą, wypatroszoną i oskubaną. Hmm.... hodowla chyba dlatego głównie odpada, że nie dałabym rady żadnego zwierzaka zabić i wypatroszyć. Do tego cena. Za kaczkę zapłaciłam 20 zł, a potem dowiedziałam się, że trzeba ją dokarmiać trzy razy dziennie ugotowanymi ziemniakami, do momentu aż osiągnie jako taką dojrzałość, czyli około czterech miesięcy. Cena ziemniaków na wsi to 40 - 50 groszy plus gaz i czas. Moja kaczka zapewne była sprzedana "po znajomości", jednak od tej pory zastanawiam się, ile może kosztować ekologiczna kaczka na wolnym rynku?
Albo takie ziemniaki. Żeby były ekologiczne, muszą być nawożone gnojówką a potem zebrane i posortowane. To bardzo ciężka praca i znowu cena ma się do niej nijak. Za worek przepysznych ziemniaków zapłaciłam 12,50. Dalej mleko, 1,50 zł za litr, a przecież krowa wymaga wyprowadzenia, umycia, ogarnięcia obory, no i jeszcze dojenia. Chyba zacznę dopłacać tym ludziom, bo jeszcze posprzedają to wszystko i zostanę bez nowo odkrytych smakołyków.
A moja uprawa to musi być coś zupełnie innego, może lawenda, oliwki, winorośl...

Ekologiczne kury jako jedyne przynajmniej w lecie żywią się same.

sobota, 6 października 2012

Widoki

Najbardziej interesuje mnie teraz urządzanie się oraz odnawianie mebli, drzwi i drobiazgów. Nie mogę oderwać się od różnych blogów z inspiracjami, od stron instruktażowych z technikami odnawiania czy postarzania (często jeden przedmiot wymaga jednego i drugiego), a nawet od katalogu Ikei. Niebezpieczna ilość pomysłów miota mnie z jednej skrajności  w drugą. Najłatwiej jest mi jednak coś kupić, lub przynajmniej zaplanować, że kupię, bo na renowację trochę brakuje mi czasu. Ale nie poddaje się, odnowiłam wieszak a teraz biorę się za karnisze, które miałam wyrzucić, a teraz postanowiłam dać im nowe życie.



Sypialnia, która jako jedyna wydawała mi się skończona, teraz dręczy mnie małymi detalami, takimi jak wybór między stolikiem a szafką, koncepcją ułożenia i szycia zasłon czy zagospodarowaniem wnęki.
Na razie jednak służy mi też jako gabinet i pomimo wielu mankamentów, takich jak pianie kogutów za oknem, brak wygodnego miejsca do pracy i ogólnego irytującego wrażenia prowizorki, ma wiele plusów jakimi są wpadające przez szeroko otwarte okna promienie słońca, czy ciągle zachwycające widoki z okien.

Widok z prawego okna

c.d. widoku prawego

Widok z lewego okna

sobota, 29 września 2012

Nadeszła jesień


Niewiele jest już kwiatów w naszym ogrodzie i zaczynają też żółknąć liście. Jest jeszcze tyle zieleni ale staje się jakby butelkowa, spłowiała. Dużo słońca mamy tej jesieni i gdyby nie zimne noce można by się cieszyć tą namiastką lata. Za dnia dzielnie noszę bluzki z krótkim rękawem lecz wieczorem poddaję się i wskakuję pod miękki, ciepły kocyk.

Dojrzały już orzechy, tylko dziadek gdzieś się zawieruszył

Hibiskus

Masza - przylepa, zawsze ze mną