piątek, 31 maja 2013

Ołtarze

W okresie poprzedzającym obchody Święta Bożego Ciała, miałam okazję po raz kolejny przekonać się jak bardzo życie na wsi różni się od tego do którego przywykłam w mieście. Ksiądz proboszcz wyznaczył nas do udziału w organizacji jednego z ołtarzy! Na szczęście nie zostałam główną organizatorką, a jedynie pomocnicą i jedną z osób partycypujących w kosztach. Sąsiadka przy której posesji stanął ołtarz, zamówiła kwiaty, zorganizowała obraz, skrzyknęła zbiórkę odpowiednich tkanin oraz razem z rodziną zajęła się konstrukcją podestu i stołu. Moja rola sprowadziła się do doradztwa i wyplatania girland z bluszczu. Przyniosłam też ścięte przed naszym domem paprocie i niebieskie irysy.
Nasz ołtarz zachwycił mnie elegancją i gustem. Myślałam, że jest najpiękniejszy, okazało się jednak że wszyscy włożyli w swoje prace mnóstwo serca i ogromnego zaangażowania a każdy ołtarz okazał się niepowtarzalny.

Nasz ołtarz jeszcze w trakcie pracy      
Pierwszy ołtarz 
Nasz był drugi

Trzeci

Czwarty

wtorek, 28 maja 2013

Kocia kołysanka



Wiosna pokazała swoje drugie oblicze, temperatura spadła, niebo zasnuło się chmurami i pada deszcz. Może to chociaż dobrze dla roślin...
W domu ciągle trwają prace remontowe przy obu przedpokojach dolnym i górnym. Myślałam, że to szybko pójdzie, dwa tygodnie i gotowe, a teraz nie wiem czy dwa miesiące wystarczą. Szybko poszło z płytkami na dole, w dwa dni mój uzdolniony sąsiad - fachowiec je położył, przy okazji zachwycając się moim pomysłem na ich ułożenie. Chyba rzeczywiście mu się podobało, bo do tej pory, chociaż robił tu wiele rzeczy, jakoś szczególnego uznania w jego oczach nie znalazłam.


Druga ekipa męczy się z przedpokojem na górze i ze schodami, które okazały się nie lada wyzwaniem. Ciągle coś dodatkowego wychodzi i renowacja ciągnie się w nieskończoność. Balustrady, tralki, bejce, ćwierćwałki i inne takie spędzają nam i chłopakom sen z powiek.


Zakończyły się też prace przy ścianach w przedpokoju na górze i zabudowie tyłu schodów na strych.
 

Jeśli chodzi o sprawy "zwierzęce" to chyba straciłam moja kulawą małą kotkę, nagle zniknęła i nie ma jej od dwóch tygodni. Na początku myślałam, że się ukryła  aby urodzić małe kotki, bo w marcu miała szalone powodzenie u okolicznych kocurów. Jednak nie przychodzi wcale aby coś zjeść, więc sąsiedzi uświadomili mnie, że raczej gdzieś się schowała i zdechła. Bardzo mi przykro, bo przywiązałam się do niej, jej licznych niedoskonałości i cieszyło mnie, że wreszcie u nas zaznała miłości i zasmakowała w kocich smakołykach.
Dodatkowo pod samochód wpadł kot mojego sąsiada Jurka, Kacperek. Był stałym bywalcem naszego podwórka i domniemanym ojcem domniemanej ciąży mojej małej kotki. Podjadał z misek naszych kotów, siedział na naszych oknach, uciekał przed naszymi psami. Też mi brakuje tego zawadiaki i widoku przemykającego biało - rudego futerka. Jurek pochował swojego kota w pudełku, do którego włożył jego obróżkę z cyrkoniami i dwie plastikowe miseczki. 
 
Kacperek
Ostatnie zdjęcie Małej

niedziela, 19 maja 2013

Kolory maja

Temperatura stale rośnie i w końcu zrobiło się tak pięknie, że można zacząć się opalać. Intensywnie zaczęłam obchodzić urodziny, rozpoczynając już tydzień wcześniej przyjęciem dla rodziny, w ten weekend babskim spotkaniem, a na koniec dziś obiadem z mamą i Krzysiem w Czechach. Byliśmy w Zlatech Horach, to maleńkie miasteczko, z kilkoma restauracjami, pysznym jedzeniem i obłędnie niskimi cenami.
U nas najważniejsze są prace polowe, uprawy pomidorów, ogórków, dyń, buraczków, rzodkiewek, sałat, truskawek, poziomek i innych roślin, których miejsce zasadzenia i nazwę znają tylko moi domowi ogrodnicy.


Nadszedł też mój ulubiony moment kwitnienia rzepaku, urzeka kolorem i odurzającym zapachem.


W ogrodzie zakwitły rododendrony i azalie, ukochane kwiaty Krzysia, wybrane i zasadzone przez niego, czarują oryginalnymi, intensywnymi kolorami.





Nadal grillujemy, tym razem dietetycznie, jedząc warzywno - drobiowe szaszłyki, tzatziki i ogórki.


niedziela, 5 maja 2013

Żółty długi weekend

Minął właśnie długi weekend. Niestety pogoda znowu zawiodła, powróciły chłód, chmury i mżawka. Gdy już straciłam nadzieję na choćby jeden promień słońca, niespodziewanie w sobotę rano niebo pojaśniało, temperatura podskoczyła i tak pozostało do dzisiaj. Dzięki temu mogliśmy oddać się ulubionemu zajęciu Polaków, grillowaniu. Karkówka, kaszanka, piersi kurczaka i warzywa zaskwierczały na ruszcie, a my zajęłyśmy się dodatkami: sałatkami, ciastem z bitą śmietaną i napojami. 
 

Przyroda wokół szaleje, każdego dnia wydłużają się łodyżki i przybywa kwiatów. Mniszek lekarski czyli pospolicie mówiąc mlecz, wyrósł dosłownie z dnia na dzień i wszędzie wychylają się jego intensywnie żółte kwiatki. 


Ogólnie żółty górą, wszędzie go pełno i w ogrodzie i w polu. Za kilka dni rozkwitnie rzepak i to już po prostu będzie morze żółte...

 



Mirabelki i czereśnie obsypały się kwiatami, które zachwycają odurzającym zapachem, przyciągającym pszczoły i inne owady. Ogród tętni wiosennymi dźwiękami, śpiewem ptaków i szalonym bzyczeniem.