sobota, 29 września 2012

Nadeszła jesień


Niewiele jest już kwiatów w naszym ogrodzie i zaczynają też żółknąć liście. Jest jeszcze tyle zieleni ale staje się jakby butelkowa, spłowiała. Dużo słońca mamy tej jesieni i gdyby nie zimne noce można by się cieszyć tą namiastką lata. Za dnia dzielnie noszę bluzki z krótkim rękawem lecz wieczorem poddaję się i wskakuję pod miękki, ciepły kocyk.

Dojrzały już orzechy, tylko dziadek gdzieś się zawieruszył

Hibiskus

Masza - przylepa, zawsze ze mną


poniedziałek, 24 września 2012

Nie mam czasu!

Nadchodzi jesień. Ciepłe dni zmieniają się w chłodne wieczory i zimne noce, a o prawdziwym skwarze nie ma już mowy. Rosa co rano pokrywa przez długie godziny cały trawnik, wilgoć pozostaje w powietrzu. Wieczory otula delikatna mgła.
Chciałabym oderwać się od codziennej krzątaniny, od powtarzalnych zajęć i więcej czasu poświęcać na urządzanie domu i renowację. W tak dużym domu zawsze jest tyle rzeczy do zrobienia, ciągle coś za coś. Jeśli zajmę się np. malowaniem, to muszę zrezygnować z posprzątania czegoś, lub w najlepszym razie ze spaceru z psami. Coraz częściej wydaje mi się, że nie dam rady z takim metrażem i dodatkowo z wielkim ogrodem. Mój sposób to ignorowanie, najlepiej właśnie ogrodu. Czasami cały dzień tam nie wychodzę, bo wiem że jeden rzut oka wystarczy by dostrzec poszarpaną przez Maszę gazetę, jabłka pod drzewami, które koniecznie trzeba pozbierać, rozpaczliwie miauczącego kota, którego powinnam pogłaskać. Karmię całe to zwierzęce towarzystwo i to musi im na razie wystarczyć, bo ja nie mam czasu!
One jednak nie pozawalają o sobie zapomnieć. Masza przechodziła dopiero co pierwszą cieczkę i trzeba ją było nieustannie pilnować, a z kotami to już wcale nie wiadomo co robić. Jest w nich ogromny hart myśliwych, więc nie sposób je upilnować aby siedziały w domu, a moje wyniesione z miasta podejście, nie pozwala mi na pozostawienie ich na zimnie. Ostatnio Fanta, widocznie wyczuwając nadmierną troskę z mojej strony, postanowiła opuścić dom przez okno, skacząc z sypialni na piętrze. Myślałam że połamie sobie łapki, ale ona wiedziała na co się porywa, bo pobiegła jak gdyby nigdy nic w stronę drewutni, gdzie zaczaja się na nornice. Poza wszystkim nie jest zbyt absorbująca, pochłaniają ją wiejskie rozrywki, których wcześniej nie znała. Inaczej jest z naszą inwalidką Megi, która wcześniej nie zaznała luksusu i teraz czerpie z niego pełnymi łapkami. Pomimo, że jest mała i chuda, ciągle jest głodna. Zjada na raz pół puszki, śmietankę i kocie chrupki. Do tego stale jest wśród ludzi, prawdziwa lwica salonowa. Chwila nieuwagi z naszej strony, oznacza wskoczenie na stół i degustację wszystkiego co się tam znajduje. Przynajmniej nie trzeba tych smakołyków po niej wyrzucać, bo zawsze są na to chętne dwa głodomory, psy.



środa, 12 września 2012

Powidła ze starego Wilna

Martwię się trochę o swoją pracę, życie na wsi i prowadzenie dużego domu, nie sprzyjają rozwojowi zawodowemu. Zawsze jest tu coś do zrobienia, przetwory, porządki, pranie, gotowanie, gotowanie dla zwierząt, wyprowadzanie psów, chodzenie po mleko, przetwarzanie mleka, zrywanie owoców, zbieranie warzyw i inne trudne do ogarnięcia zajęcia. Mama, Olga i ja bezustannie coś robimy, a ciągle jest jeszcze tyle do zrobienia. Mąż dba o ogród i to też nie ma końca.


Nastał czas śliwkobrania. Mamy aż pięć drzew z węgierkami, więc ciągle zbieramy i przetwarzamy bądź rozdajemy. Cieszę się, że wszyscy moi przyjaciele, rodzina i znajomi będą w zimie jeść nasze śliwki! Jedna z osób chętnych na nasze węgierki, przyjaciółka mojej mamy, podała mi godny polecenia przepis na powidła dla leniwych lub zapracowanych. Ponieważ otrzymała ten przepis od kogoś ze swojej rodziny pochodzącego z kresów, nazwałam go:

Powidła po wileńsku:
Wydrylowane węgierki (pełny po brzegi garnek, najlepiej z grubym dnem)
Cukier do smaku (ok. 20 dag)

Śliwki postawić na gazie, na bardzo małym ogniu. Przykryć pokrywką. Nie mieszać! Po 15 min., zdjąć pokrywkę i wstrząsnąć garnkiem. Pozostawić odkryte na ok. 4 godziny. Nadal nie mieszać! Po tym czasie spróbować i dosłodzić do smaku. Od tego momentu, mieszając gotować około 40 minut, do godziny. Wrzące przełożyć do słoików. Odwrócić do góry dnem. Nie ma potrzeby pasteryzować.







wtorek, 4 września 2012

Sypalnia

Podobno wówczas, gdy w remontowanym domu skończy się odnawianie chociaż jednego pokoju, człowiek zaczyna się wreszcie czuć jak u siebie. My właśnie kończymy dwa, ale ogólny remontowy rozgardiasz sprawia, że jakoś się komfortowo nie czuję. Surowe podłogi na całym dole sprawiają, że wszystko się brudzi i trzeba walczyć z czystością kafelków i desek. Ciągle czegoś jeszcze brakuje, listew, zasłon, szafek, a pieniądze maleją odwrotnie proporcjonalnie do potrzeb. Jednak tej w miarę wykończonej sypialni można zapomnieć o walających się workach z gipsem, urządzeniach do cięcia kafli, wiertarkach, wiaderkach itp.




Również na dole powoli posuwamy się do przodu. Na ścianach są już nowe tynki a pod schodami ścianki działowe, które pomieszczą spiżarnię i szafę na wymiar.


poniedziałek, 3 września 2012

Późne lato


Dzień ma już tylko 13 godzin i 25 minut, więc zbliża się jesień... Patrząc optymistycznie można powiedzieć, że to całkiem sporo biorąc pod uwagę zrównanie dnia z nocą. Wszystko jednak pokrywa się delikatną patyną szarości, kwiaty przekwitają, liście zaczynają żółknąć a jabłka i węgierki gromadami spadają z drzew. 

Fanta
Jest też coraz więcej gryzoni, mysz i nornic, a nasze koty poczuły łowiecki instynkt. Przybyła z miasta damulka Fanta, co do której były obawy, że może się na wsi nie zaadaptować, przynosi nam w pyszczku prezenty - myszy. Niestety nie są one martwe, lecz tylko otumanione ze strachu i po uwolnieniu w domu nabierają życia. Boję się i brzydzę tych futrzatych stworzeń, ale cóż to też uroki mieszkania na wsi.