poniedziałek, 2 marca 2015

Po drugiej stronie drzwi

Wszystkie prace remontowe się zakończyły i możemy korzystać z nowych wygód. Praca ta okazała się kosztowna, dosłownie i w przenośni. Jesteśmy wyczerpani i o dalszych udoskonaleniach nie chcemy nawet myśleć. Na szarej kanapie, w niebiesko - popielatym pokoju oglądamy telewizję na tle półki ze światełkami.


Wnęka na książki to wszystko co pozostało z drzwi łączących kuchnię z salonem. Podwójna korzyść, bo zrobiło się więcej miejsca i wreszcie można rozpakować trochę kartonów z książkami. Niestety nadal biblioteka jest potrzebna, ale jeszcze nie teraz, nie w tym roku. Muszą tam jeszcze w kartonowym zaciszu posiedzieć.
No i mamy nowego psa. Bidusia, którego ktoś przywiózł na fali poszukiwań Reaktorka. Przygarnęliśmy go bo Krzysiek się nim zachwycił, a ja niechętna jestem wywożeniu do schroniska, choćbym miała pewność co do adopcji. Tęsknie nadal okropnie za moim Zaginionym ale tego młodego też polubiłam. Daliśmy mu na imię Deuter i trzeba przyznać, że mało jest absorbujący. Nie ucieka, nie szczeka, jest przyjazny wobec całego świata. Do szczęścia wystarczają mu spacery, pełna micha i przytulenie. Cały dzień biega po podwórku nie robiąc podkopów. Zaznał smak poniewierki i za ucieczki dziękuje.


Z Maszą się polubili, ona trochę wykorzystuje złe nawyki przejęte od Reaktora i  role się odwróciły. To ona więcej zjada, zabiera zabawki i dopomina się o pieszczoty. Deuter godzi się na to drugie miejsce ale może do czasu, jak wydorośleje i zmężnieje to pokaże kto tu jest samcem alfa.
Pogoda cały czas jest ładna, nadchodzi przedwiośnie. Spacery z psami to teraz czysta przyjemność, wreszcie można złapać trochę promieni słońca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz