środa, 30 maja 2012

Gniazdo

Remont nadal stoi w miejscu a my żyjemy w tym przymusowym, przejściowym etapie, co robić... Zatem robimy swoje, pracujemy, krzątamy się, planujemy przyszłe działania. Ja jestem desperate housewife czyli "zawsze mam coś do wyprania" (i do posprzątania) a mąż haruje w ogrodzie. Zmienia jego architekturę ze staroświeckiej, jaką lubiła poprzednia właścicielka, starsza pani, na nowoczesną i kolorową. Wyrywa więc stare i sadzi nowe. Na pierwszy ogień poszła leszczyna a teraz nastał kres żywopłotu. Mąż wycina, a potem usuwa korzenie potężnymi grabiami. Na tym miejscu zasadza oryginalne iglaki, nęcące żywymi kolorami.


Wśród wściekle wybujałych gałęzi żywopłotu znalazł małe cudo, idealnie uplecione, opuszczone gniazdko jakichś ptaszków. Ta misterna robota jest tak zachwycająca, że szkoda byłoby to zmarnować, może podłożę go gdzieś w ogrodzie i przyda się innej ptasiej rodzinie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz