środa, 19 czerwca 2013

Czas róż

Wyrwałam się z mojej wsi i w jednym tygodniu zaliczyłam dwie stolice, Londyn i Warszawę. Bardzo, bardzo mi się podobało, tylko jedno jak zawsze, odkąd tu zamieszkałam mnie przeraża, mrowie ludzi. Na wsi czuję się tak jakoś indywidualnie, w mieście staję się pyłkiem na wietrze. 
Po powrocie okazało się, że jest tyle do zrobienia zarówno w domu jak i w ogrodzie. Krzyś dostał swoje zamówione zabawki, kosiarkę i podkaszarkę, mama pielęgnuje ogród warzywny, a ja biegam ze ścierką po domu.





Podczas naszej nieobecności zostały do końca polakierowane schody, odzyskując dawny urok. Brakuje im tralek i balustrad, ale to co najważniejsze jest już skończone. Jeszcze tylko musimy pomalować ściany i przedpokój gotowy.


Na naszym podwórku rozpoczął się prawdziwy festiwal róż, wszystkie krzaki i odmiany zakwitły, nie wiadomo która z nich jest najpiękniejsza (jakby to powiedział Mały Książę).





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz