niedziela, 14 października 2012

Cenna ekologia

Chociaż jest już połowa października, w naszej okolicy jakby czas się zatrzymał, drzewa i trawa nadal są zielone. Na jabłoni dzielnie trzymają się jabłka, chociaż mąż ciągle z nimi walczy, chcąc uchronić je przed przemarznięciem. W nocy jest bardzo zimno, a rano na trawie srebrzy się szron.



Praca idzie mi tu średnio, coraz częściej myślę o zmianie zajęcia.  Marzy mi się ekologiczna uprawa lub hodowla, chociaż im bardziej poznaję wiejskie realia, tym częściej wydaje mi się to strasznie pracochłonne i mało opłacalne. Ostatnio sąsiadka przyniosła mi kaczkę. Oczywiście nieżywą, wypatroszoną i oskubaną. Hmm.... hodowla chyba dlatego głównie odpada, że nie dałabym rady żadnego zwierzaka zabić i wypatroszyć. Do tego cena. Za kaczkę zapłaciłam 20 zł, a potem dowiedziałam się, że trzeba ją dokarmiać trzy razy dziennie ugotowanymi ziemniakami, do momentu aż osiągnie jako taką dojrzałość, czyli około czterech miesięcy. Cena ziemniaków na wsi to 40 - 50 groszy plus gaz i czas. Moja kaczka zapewne była sprzedana "po znajomości", jednak od tej pory zastanawiam się, ile może kosztować ekologiczna kaczka na wolnym rynku?
Albo takie ziemniaki. Żeby były ekologiczne, muszą być nawożone gnojówką a potem zebrane i posortowane. To bardzo ciężka praca i znowu cena ma się do niej nijak. Za worek przepysznych ziemniaków zapłaciłam 12,50. Dalej mleko, 1,50 zł za litr, a przecież krowa wymaga wyprowadzenia, umycia, ogarnięcia obory, no i jeszcze dojenia. Chyba zacznę dopłacać tym ludziom, bo jeszcze posprzedają to wszystko i zostanę bez nowo odkrytych smakołyków.
A moja uprawa to musi być coś zupełnie innego, może lawenda, oliwki, winorośl...

Ekologiczne kury jako jedyne przynajmniej w lecie żywią się same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz