niedziela, 10 czerwca 2012

Lampki

Ten czerwiec nie jest najpiękniejszy. Nawet gdy dzień zaczyna się pełnym słońcem, to koło południa wszystko przygasa, napływają szare chmury i robi się ponuro. W tak dużym i starym domu nie jest to bez znaczenia, bo aby nagrzać ok 40 - sto centymetrowe mury, trzeba naprawdę porządnego upału. Zawsze jestem ubrana na dwa sposoby, na dworze w krótki rękawek i szorty, w domu w sweter, spodnie i skarpety. Wieczorami najchętniej czytam gazetę przykryta wełnianym kocem. Specyfika tego miejsca jest sławna w okolicy, sąsiedzi mówią że starsza pani paliła w piecu, nawet podczas lipcowego skwaru, a sprzedawca opału (trafiliśmy na tego samego przez przypadek), wspomina ją z łezką w oku jako najlepszą klientkę.
Powoli uruchamiamy naszą nową instalację elektryczną. Idzie to opornie, ponieważ zmieniliśmy elektryków, ale jest już rzecz najważniejsza, czyli zewnętrzne oświetlenie domu, upragniony konik mojego męża. Zaordynował mechanizmy zmierzchowe w lampkach oświetlających front oraz tył domu i chociaż nie jest to zbyt oszczędne rozwiązanie, wygląda bardzo ładnie. 

Widok od ulicy
i od podwórka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz